Unia Europejska wprowadza zapisy, według których produkty sprzedawane na jej rynku mają być oznaczone krajem, z którego pochodzą. Nie dotyczy to wszystkich branż. Trudno przecież, żeby ktoś na pomidorze grawerował, czy jest on hiszpański, polski, portugalski, czy jakikolwiek inny. Jednak sam pomysł, aby produkty były oznaczane krajem pochodzenia jest moim zdaniem bardzo dobry. Można to zresztą wykorzystać kreatywnie w marketingu. Reklamować, że coś jest dobre, bo z Polski. W przypadku kosmetyków naturalnych tak mogłoby być, tym bardziej, że nasz kraj na rynku wspólnym dał się już poznać jako ten, który produkuje naturalnie.
Dlatego zaskoczyło mnie, gdy branża kosmetyczna zaczęła oponować przeciwko podpisywaniu produktów właśnie w ten sposób. Ich zdaniem, mają skuteczną sprzedaż, gdy produkt podpisany jest jako europejski. Ponoć odbiorcy na Zachodzie mają większe zaufanie do takich produktów.